wtorek, 10 kwietnia 2018

Podróże małe i duże.


Przyszła wiosna, zaświeciło słońce. Większość osób wyszła z domu, na spacery, na rowery. Słońce dodaje energii, człowiekowi marzą się podróże. Ale czy z małymi dziećmi da się?
Spotkałam się wielokrotnie ze zdziwieniem, gdy opowiadałam komuś o jakichś wyprawach, wycieczkach. Jak to? A co z dziećmi?
No właśnie z dziećmi te wyprawy i wycieczki  
Lubimy zwiedzać, kochamy ruch i aktywność. Nie jesteśmy domatorami. Dobra książka, owszem, ale po spacerze czy rowerowej wycieczce.
Jeździmy sporo. Kilka razy w roku na parę dni. Często na rekolekcje. Co jakiś czas na wycieczki jednodniowe ze zwiedzaniem. Nasze dzieci lubią podróżować. Staramy się wybierać miejsca dla nich ciekawe wiedząc jednocześnie że niespełna dwulatek i tak będzie miał własne plany  
Jak przetrwać podróż z 5 dzieci w aucie?
Wiadomo, jazda dla maluchów może być męcząca. W dłuższe podróże zawsze pakuje chłopakom tajemniczą torbę, którą mam pod ręką. W środku zawsze znajdują się:
1. Książki i książeczki. Najlepiej takie których nie czytali/ nie widzieli/ dawno nie mieli w rękach. Dla starszych Świetne są też komiksy, dla młodszych książeczki z wieloma szczegółami do znajdywania. 
2. Notesiki i kredki, najlepiej w podręcznych piórnikach (my mamy takie zwijane, materiałowe). Rysowanie to zawsze zajęcie ciekawe, a jak nudno to można pograć bratem w kółko i krzyżyk 
3. Resoraki i jakieś małe ludziki/ figurki, którymi można odegrać scenki.
4. rebusy/ guizy/zagadki 
Po kolejne rzeczy z torby sięgam w chwilach większej nudy. Oprócz tego gramy w zgadywanki. Ulubioną grą samochodową jest opisywanie czegoś co się widzi za oknem, reszta zgaduje co to. Gra świetna, ucząca spostrzegawczości i rozszerzająca słownictwo. 
Gdy widzimy już duże znudzenie włączamy audiobooki. Szczególnie Astrid Lindgren i Mikołajka. Te zawsze robią furorę  
Postoje? Raczej sporadycznie. Gdy ktoś już bardzo musi do toalety lub gdy trzeba zjeść obiad. Staramy się jechać ciurkiem jak najdłużej, żeby szybciej być na miejscu. Każde dziecko ma pod ręką bidon z wodą. Z prowiantu tradycyjne kabanosy, bułki, ale i jabłka, banany. My mamy w zywczjau ruszać skoro świt, jazda w nocy nam się nie sprawdza. Zdarzało nam się przejechać trasę: Wrocław- Zakopane z jednym postojem  I dotrzeć na obiad na miejsce.
Jeśli widzimy dużą nadaktywność to znajdujemy postój z mini placem zabaw by choć 20 minut wybiegać towarzystwo 



W ostatni weekend wyruszyliśmy do Zamku Książ. Nie jest to daleko, raptem godzina drogi od nas. Chłopcy nie zdążyli się nawet dobrze ponudzić, a już dojechaliśmy. Na miejscu daliśmy radę zwiedzić całą ekspozycję. Sami, bez przewodnika, gdyż chcieliśmy mieć elastyczność. Były sale w których chłopcy dłużej oglądali, dopytywali. Były miejsca w których odczytaliśmy wszystkie opisy przy eksponatach. Były i takie przez które przemknęliśmy niczym błyskawica z krzyczącym w niebo głosy dwulatkiem  Najmłodszy spał w chuście. (Nakarmiony i przewinięty na parkingu w aucie, zaraz po dotarciu na miejsce.) 
Po zwiedzaniu zakupiliśmy mini (naprawdę mini) pamiątki (wybrane zostały głównie górskie kamienie  ). Przy budce z lodami wyciągnęliśmy z plecaka jabłka i banany odwracając uwagę od łakoci Pospacerowaliśmy po okolicy. Było pięknie, słonecznie, wręcz baśniowo. 

Synowie zadowoleni. W drodze powrotnej połowa chciała spać, na szczęście rozbudzili się rozmową. W domu sił starczyło na kąpiel i kolacje, a potem do łóżek.  Polecamy ruszenie w drogę  my mamy w tym roku w planach Toruń, Poznań, Grywałd oraz Bałtyk  i trochę pomniejszych, jednodniowych wypraw.
A wy podróżujecie z dziećmi?

Macierzyństwo

Wczoraj mój pierworodny skończył 11 lat. 11 lat mojego macierzyństwa. Impreza urodzinowa (głównie dla rodziny) była w sobotę. Tort, życzenia...