poniedziałek, 11 marca 2019

Wielki Post, wielki trud.

Środa popielcowa zastała mnie w połowie remontu (zamiana pokoi dziecięcych, mebli, malowanie...) , w końcówce jelitówki u dwójki i w jakieś takiej ogólnej rozsypce. Na środową mszę poszłam z najstarszą dwójką, i mimo, iż miałam bardzo spokojną mszę to ciężko było mi się skupić. W sercu poczułam ogromną chęć na zmiany, ale sama nie mogłam się przebić przez mur wewnątrz siebie. Poczucie odległości Boga, mojej małości... W sercu jedyne zdanie "Panie Jezu Ty działaj. Ty. Ja sama nie mogę..."
I On działa. Robi cuda. W piątek byliśmy całą rodziną na drodze krzyżowej. Dzieci cudownie ozdrowiały. I ta droga krzyżowa, mimo iż z piątką obok (a tak naprawdę jednym u nogi, drugim na rękach) była dużym umocnieniem. Coś powolutku pęka w środku mojego twardego serca.
W sobotę ruszyliśmy na dzień skupienia. A tam konferencja i ważne słowa. Dla mnie, perfekcjonistki bardzo ważne. "pamiętaj, nie jesteś ideałem. Mało tego, jesteś cholernie daleko od ideału. I tak ma być. Masz wzrastać. Ale Bóg Cię kocha własnie taką jaką jesteś."
Zapisałam sobie to w pamięci. Dobrze wiedzieć, że nie jestem ideałem i nie mam nim być. Nie muszę sobie stawiać wyimaginowanych poprzeczek i być z siebie niezadowoloną.
Tak bardzo przydało mi się to dnia następnego, gdy mogłam sobie powtarzać "nie musisz być też idealną animatorką kręgu. Nie jesteś i nie musisz być". I to chyba dało dużo.. A krąg był budujący...
W co teraz uderzyć mógł zły? Finanse... Tak. Pewna decyzja , błędna, trochę nas kosztuje. I w związku z tym ciężko podjąć inne decyzje. Zrzucić kajdany tego co nas ogranicza i ...stracić. Co robi Jezus? Stawia mi na drodze fantastyczną osobę, która zupełnie "przypadkiem" dzieli się swoim świadectwem rezygnacji z czegoś co było bardzo kosztowne, po to, by postawić Pana Boga na pierwszym miejscu. Bo czuła zagrożenie duchowe. Wow! Pan Bóg jest wielki, tą historią dodał mi odwagi.
Ale mamy wielki post, nie może być lekko. Więc gdy zły zobaczył , że jego zakusy się nie powiodły uderzył z innej strony. Uderzył w lęki głęboko w sercu. "Nie masz wciąż studiów, powinnaś je zrobić, a co jeśli Marcinowi się coś stanie?" usłyszałam od ważnej dla mnie osoby. Na szczęście zanim lęk wdarł się głębiej przypomniały mi się słowa z niedzielnego kazania, cytat z ojca Dolindo "jeśli będziesz przy moim grobie to zapukaj. A ja Ci odpowiem ufaj Bogu."
I tak właśnie sobie walczę. W tym poście. Zły próbuje z każdej strony, a ja wiem, że jestem zbyt słaba by sama zwyciężyć. Więc nawet nie próbuje tylko mówię "Jezu Ty się tym zajmij".


Są tez konkrety. Postanowienia. Usunęłam fb z telefonu. A jak łapię telefon do ręki (bo najwygodniej coś podczytać na telefonie karmiąc malucha) to odpalam aplikację Pismo Święte. I czytam, czytam, czytam. List do Rzymian aktualnie. Mam nadzieję, że to Słowo pracuje w głębi serca...
Co jeszcze? Za radą świętego Josemaría Escrivá odchodzę od stołu z jakimś drobnym umartwieniem. A to kanapka bez ketchupu, a to kawa zwykła , zamiast karmelowej.. Kostka czekolady zamiast całej tabliczki, chleb z serem, za którym nie przepadam... Takie ćwiczenie woli...
I jeszcze postanowienie: przez czas postu nie kupię nic dla siebie, a zaoszczędzone pieniądzę rozdam. I jakoś zaskakująco łatwo mi idzie... 
Mój pierworodny za to odstawił komiksy, postanowił czytać w tym czasie tylko książki. Bo w tych postanowieniach ważne jest by popatrzeć czego nam potrzeba, co nas zmieni, co nas ogranicza...Wychodzić z błota i iść, iść za Jezusem. Walczyć o bycie lepszym. Nie idealnym, lecz świętym.
Dobrego Postu Wam życzę, walczenia o Boga, o czas dla Niego, o zaufanie Jemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Macierzyństwo

Wczoraj mój pierworodny skończył 11 lat. 11 lat mojego macierzyństwa. Impreza urodzinowa (głównie dla rodziny) była w sobotę. Tort, życzenia...