sobota, 4 listopada 2017

Poranek standardowy.

Pobudka 6.10, przynajmniej według budzika, bo według dzieci może być 5.30.
Ubrać siebie i najmłodszego, gdy w tle słychać: mamo a gdzie są moje szkolne spodnie, mamo nie widzę bluzki, mamo nie ma skarpetek do pary.
Ugotować owsiankę przy okrzykach: ja chcę z bananem, nie lepiej z jabłkami, a ja z dżemem malinowym.
Przygotować śniadanie do trzech śniadaniówek, dopytać o bidony z wodą, sprawdzić czy spakowane są agendy (takie notesy-dzienniczki w naszej szkole i przedszkolu), przypomnieć o nakarmieniu kota.
Potem pozostaje już tylko przewinąć najmłodszego, upakować go w kurtkę, czapkę, buty, przy okazji szukając zagubionych rękawiczek/ polarów/ bluz ect.
I w drogę. Przy dobrych wiatrach 7.15-7.20 można ruszać. No chyba, że ktoś potrzebuje nagle do toalety/ zapomniał umyć zębów/ zapomniał stroju na basen- wiadomo, bywa różnie.
Gdy wszyscy siedzą pozapinani w swoich fotelikach odjeżdżamy.
Pora na modlitwę poranną, którą zaczynamy, gdy tylko uda nam się wyjechać na główną drogę.
Nerwy? Bywają. A jakże. Przecież można by mieć wszystko przygotowane wcześniej, wstać później. Można by było nie robić afer o zakładanie kurtki (najmłodszy oczywiście- nie każda kurtka odpowiada, i każdego dnia ktoś inny może mu ją założyć, taki wiek...).
Ale gdy słyszę z tyłu "mamo pomódlmy się" jakoś wszystkie złe nastroje pryskają jak bańka mydlana.
Dzieci uczą pokory. Czasami dużo lepiej wiedzą co jest naprawdę istotne niż my- dorośli.
Modlitwa. By nie było wypadków, by nikt nie płakał w przedszkolu, by ludzie dobrze przeżyli dzień, by przestało padać, by Józek nie płakał- dziecięce standardy obejmujące cały świat.
I "przepraszam". Często zawstydzające mnie i mój egocentryzm.
Potem rozmowy, przekomarzania, pytania- 12 km drogi daje dużo możliwości.
I gdy w tym pędzie dojeżdżamy na miejsce, przebieramy buty, ubrania, odprowadzamy się do poszczególnym sal jest jeden moment który ściska serce. 
Moment pożegnania. Buziak, błogosławieństwo, "mamo kocham Cię, dobrego dnia".
A potem można już wracać z najmłodszym do domu :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Macierzyństwo

Wczoraj mój pierworodny skończył 11 lat. 11 lat mojego macierzyństwa. Impreza urodzinowa (głównie dla rodziny) była w sobotę. Tort, życzenia...