niedziela, 5 listopada 2017

Być razem.

Niedzielne przedpołudnie.
Za nami msza święta. Najmłodszy śpi, reszta gra w carcassone. Wyjątkowo nie mamy konkretnych planów. Siedzę, piję herbatę z miodem i cytryną i myślę,że pora zacząć robić obiad. Naraz mój małżonek szepcze mi do ucha: "a może tak zjemy na mieście?". Robię wielkie oczy, bo jednak rzadko wychodzimy do restauracji. Ale mąż przypomina mi, że ustaliliśmy co miesięczne wyjścia i najwyższa pora je wprowadzić w życie. W sumie kiedy będzie lepszy moment niż tuż po wypłacie? :)
Ruszamy po drzemce Józia. Do najlepszej pizzerii w mieście ( przynajmniej wg internetu :) ). Na miejscu okazuje się że jest wolny ostatni, czteroosobowy stolik. Zmieścimy się jakoś przecież.
Zamawiamy. Cztery pizze, litr wody mineralnej, dwie cole dla dorosłych* (raz się żyje ;) ). Przez cały nasz pobyt obserwujemy kolejkę czekającą na wolne miejsce. Nie myślałam, że tak bywa w dzisiejszych czasach, w centrum dużego miasta, gdzie co chwila jest jakaś knajpa lub restauracja. Tłum dosłownie kłębi się przy wejściu. Mieliśmy szczęście z tym ostatnim stolikiem. Pizza faktycznie pyszna, zniknęła w mgnieniu oka. Dzieci zachowywały się bardzo kulturalnie mało gadając ,a dużo przeżuwając. Nikt nie biegał, nie robił afery, nie krzyczał i nie narzekal. Po zjedzeniu chłopcy udali się do łazienki zmyć z siebie resztki sosu Wszyscy wyszli najedzeni i zadowoleni. Nasze dzieci zdecydowanie lubią dobrze zjeść, potwierdza się, że do serca mężczyzny wiedzie żołądek :)
A po pysznym obiedzie był spacer, zwiedzanie muzeum militarnego (nudziłam się tylko ja ;) ), archeologicznego (tu było na odwrót :D) i plac zabaw. Udało się natomiast zrezygnować z gorących pączków i zachęcić domowym sernikiem do powrotu ;)
Piękna, wspólna, leniwa (jak na nas) niedziela. Syn najstarszy podsumował ją słowami "było po prostu świetnie".

A co było najlepsze? Wcale nie pizza, ani nawet wolne od gotowania :) Najlepsze było to, że spędziliśmy dużo czasu całą rodziną.
Warto wykorzystywać ten czas na bycie po prostu razem. Tyle ile się da, dopóki dzieci chcą, dopóki nasze propozycje wygrywają z kolegami i komputerem. Jak najdłużej.


* doprecyzowując jak często pojawia się u nas tego typu picie/ jedzenie przytoczę fragment rozmowy dwóch najstarszych synów sprzed jakichś 2 tygodni. Ignacy do Antoniego: "Antek a Ty wiesz , że jak będziemy dorośli to będziemy mogli jeść to co chcemy? Dosłownie wszystko." Na co odpowiada Antoni: "no..... nawet będziemy mogli zjeść paczkę chipsów raz w miesiącu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Macierzyństwo

Wczoraj mój pierworodny skończył 11 lat. 11 lat mojego macierzyństwa. Impreza urodzinowa (głównie dla rodziny) była w sobotę. Tort, życzenia...